środa, 9 marca 2016

Fotorelacja z meczu Górnik Zabrze - Legia Warszawa + ogólne wrażenia

Jeśli obserwujcie mnie na Facebooku, wiecie że w miniony weekend miałam okazję być na meczu Górnika Zabrze z Legią Warszawa, w stolicy. Tydzień wcześniej byłam również na meczu Górnika ze Śląskiem Wrocław we Wrocławiu, ale zapomniałam wziąć ze sobą karty pamięci i z robienia zdjęć były nici. Zresztą, organizacja na stadionie Śląska była tragiczna, totalnie nie wiedziałam gdzie jest wejście na stadion, podobnie jak organizatorzy. Ale o tym za chwilę. Najpierw to, co interesuje mnie najbardziej.

Sprzęt

Łukasz siedzi w spisywaniu relacji z meczów Górnika długi czas (chociaż zaczęło się od miłości do koszykówki). Poznał przez to różnych ludzi i różne organizacje. Dzięki uprzejmości rzecznika Socios Górnik, a raczej jego brata, miałam możliwość fotografować mecz Górnika w Warszawie Canonem 7D z obiektywem 70-300mm z serii L. Co prawda przesłona domykała się przy maksymalnej ogniskowej do f/5.6, ale przez większość czasu można było spokojnie używać najmniejszej wartości przesłony jakim było f/4. No i obiektyw był bielusieńki, z napisem L! ;)
Kiedy dostałam cały zestaw w swoje łapy, szybko przyszła kara za opuszczanie lekcji WFu ;) wszystko razem ważyło chyba z pół tony. Pierwsze kadry były poucinane na wysokości szyi zawodników, bo ciężko było mi utrzymać tego słonia w rękach. Z czasem zaczęłam się jednak przyzwyczajać, chociaż na drugi dzień miałam zakwasy w rękach. Szok, bo wcale nie mam aż tak bardzo złej kondycji.
Autofokus miodzio, wszystko szybko łapało ostrość, lustro podnosiło się mega cicho, a serie zdjęć to przyjemna praca z karabinem. Czasem brakowało mi w tym obiektywie szerszego kadru, zwłaszcza że z 300mm korzystałam rzadko.

Organizacja

Porównując organizację dla mediów na stadionach Wisły Kraków, Cracovii, Lecha Poznań, Śląska Wrocław i Legii Warszawa, Legia zdecydowanie wygrywa. Profesjonalizm to słowo, które mówi wszystko. Nie musiałam o nic pytać, ludzie którzy zajmowali się przyjmowaniem mediów byli uprzejmi, sami kierowali do odpowiednich pomieszczeń i wskazywali drogę na płytę boiska. Nawet jak zgubiłam się w kuchni, gdzieś w podziemiach, nikt nie krzyczał i z uśmiechem wyprowadzono mnie do miejsca, w które chciałam się dostać. Nie sprawdzano też chamsko akredytacji. Było też dużo jedzenia, picia i innych dobrodzejstw, z których nie skorzystałam, bo nie zdążyłam ;) Myślę, że część z tego wynika z sytuacji finansowej klubu, ale i tak musiałam ich pochwalić. 
Natomiast na Śląsku Wrocław szybko skończyła się herbata (nigdy nie doceniałam tak ciepłego napoju, jak po staniu przez 45 minut w jednym miejscu robiąc zdjęcia, o tej porze roku), był tragiczny dostęp do prądu, kontrolowane było wszystko, nawet winda nie jeździła bez pani, która ją uruchamiała (nie muszę mówić, że jak zabrakło na chwilę pani, to wszystko stało w miejscu? Bo dostępu do schodów również nie było), nikt nie wiedział jak mogę dostać się na płytę boiska, bo miałam taką akredytację, a nie inną, ale chociaż internet szybko działał. 
Inne stadiony nie wywołały we mnie większych wrażeń jeśli chodzi o organizację, albo po prostu nie pamiętam co się tam wyprawiało. Legia i Śląsk były obok siebie, do tego były bardzo kontrastowe.

Galeria

Standardowo, link do całej galerii znajduje się pod zdjęciem :)

Zobacz całą galerię
Co myślicie? :)

Również może Ci się spodobać...

0 komentarze:

Prześlij komentarz