środa, 27 kwietnia 2016

Filtr polaryzacyjny (CPL) na obiektyw za 15zł

Jakiś czas temu na swoim Facebooku wspomniałam o tym, że zdecydowałam się na złożenie zamówienia na "chińskim allegro" - Aliexpress. W wielkim skrócie: chodzi o import tanich rzeczy z Chin, czasem lepszej jakości, czasem gorszej. Po tym jak dostałam comiesięczny zastrzyk gotówki, postanowiłam zaryzykować i zamówić tak bardzo potrzebną mi CPLkę. 


To jedno z tych zamówień, w którym codziennie sprawdzałam tracking i na którego odbiór czekałam z niecierpliwością. Jedyne czego na chwilę obecną potrzebuję w mojej przygodzie z fotografią (oprócz nowego obiektywu z serii L, lepszego body i studia z filmowym oświetleniem) jest sensowny filtr CPL. Planuję wakacje w magicznej Czarnogórze, więc będę miała okazję do robienia zdjęć krajobrazowych, a do takich potrzebuję właśnie tego szkiełka. Kupiłam je z ciekawości, jeśli nie spełni swojej roli będę zmuszona zaopatrzyć się w droższą kilka razy Hoyę, ale na razie skupię się na testach tego chińskiego maleństwa. Jedyny obiektyw z szerszym kątem jaki posiadam to standardowy kit, więc średnica filtra to 58mm. 

Jeśli wierzyć domowym sposobom na sprawdzenie tego, czy szkło ma moc polaryzacji - ma. Przyciemnia się, nawet do czarności, przy obracaniu, gdy jest skierowane w stronę matrycy komputera/ekranu TV. 

Szkło filtra się obraca, po przykręceniu do obiektywu, ale z dość dużym oporem, co może być minusem, bo może być problem z ostrością, przynajmniej na tym obiektywie, którego będę używać, bo ostrzy kręcąc miejscem, w które przykręca się filtr/tulipan/inne bajery (przez mechaniczne poruszanie silnikiem AF przy zmianie kąta polaryzacji w filtrze). 
Wyeliminowałam jednak ten problem maziając miejsce tarcia olejem. Teraz chodzi gładko. 

Wykonany jest solidnie, nie zauważyłam winietowania na najkrótszej ogniskowej, nie wygląda "chińsko". Zapłaciłam za niego niecałe 14zł, a przyszedł do mnie po 16 dniach od złożenia zamówienia, genialnie zapakowany, bez żadnej ryski czy nawet kurzu.

Na chwilę obecną nie widzę większych wad, jak tylko słońce będzie chciało ze mną współpracować, biorę swoją puszkę i idę w plener, bo zależy mi na pięknych chmurach na zdjęciach i na soczystej zieleni :)

Filtr dostępny jest tutaj, a w tym miejscu udostępniam szybkie sample, które obrazują działanie filtra w dwóch (na oko) skrajnych pozycjach filtra, w formacie RAW, rzecz jasna.
Czytaj więcej...

niedziela, 27 marca 2016

Fotorelacja z meczu Górnik Zabrze - Podbeskidzie Bielsko-Biała

Wiem, miałam Was nie zanudzać zdjęciami z meczów Ekstraklasy, i wiem, mój zapłon pozostawia wiele do życzenia, bo tydzień temu był mecz Górnika z Podbeskidziem w Bielsku, gdzie skończyło się remisem na poziomie 0:0, ale stadion Podbeskidzia tak mnie zauroczył i zdjęcia wyszły całkiem zadowalająco, że musiałam podzielić się z Wami linkiem do nich.

Z racji tego, że tutaj wrzucam mało postów, próbuję częściej aktualizować swój profil na facebooku krótkimi wpisami. Więc jeśli jeszcze mnie nie obserwujecie, a chcecie wiedzieć jak idzie mi z egzaminami na prawko czy z zakupami na Aliexpress, zapraszam :)

Zobacz całą galerię z meczu
Stadion jest jeszcze w budowie, ale jest po prostu śliczny. Mały, zgrabny. Otaczają go Beskidy, które uwielbiam. Mecz, na którym byłam, zaczynał się o 15:30, więc zdążyłam zobaczyć zachód słońca, który zapomniałam sfotografować. No, mam jedynie zdjęcie ze swojego Instagrama, na pamiątkę. Miejsce dla prasy jest zabudowane, blisko murawy, z widokiem na wszystko. Jest czysto i przyjemnie. To chyba mój ulubiony jak do tej pory stadion :)

Zdjęcia robiłam 1200d z podpiętym kitem. Mogłam pozwolić sobie na wpuszczanie mniej światła na matrycę poprzez zmniejszenie czasu naświetlania zdjęć, bo było bardzo słonecznie i jasno :) zdjęcia robiłam w RAWach.
Czytaj więcej...

środa, 9 marca 2016

Fotorelacja z meczu Górnik Zabrze - Legia Warszawa + ogólne wrażenia

Jeśli obserwujcie mnie na Facebooku, wiecie że w miniony weekend miałam okazję być na meczu Górnika Zabrze z Legią Warszawa, w stolicy. Tydzień wcześniej byłam również na meczu Górnika ze Śląskiem Wrocław we Wrocławiu, ale zapomniałam wziąć ze sobą karty pamięci i z robienia zdjęć były nici. Zresztą, organizacja na stadionie Śląska była tragiczna, totalnie nie wiedziałam gdzie jest wejście na stadion, podobnie jak organizatorzy. Ale o tym za chwilę. Najpierw to, co interesuje mnie najbardziej.

Sprzęt

Łukasz siedzi w spisywaniu relacji z meczów Górnika długi czas (chociaż zaczęło się od miłości do koszykówki). Poznał przez to różnych ludzi i różne organizacje. Dzięki uprzejmości rzecznika Socios Górnik, a raczej jego brata, miałam możliwość fotografować mecz Górnika w Warszawie Canonem 7D z obiektywem 70-300mm z serii L. Co prawda przesłona domykała się przy maksymalnej ogniskowej do f/5.6, ale przez większość czasu można było spokojnie używać najmniejszej wartości przesłony jakim było f/4. No i obiektyw był bielusieńki, z napisem L! ;)
Kiedy dostałam cały zestaw w swoje łapy, szybko przyszła kara za opuszczanie lekcji WFu ;) wszystko razem ważyło chyba z pół tony. Pierwsze kadry były poucinane na wysokości szyi zawodników, bo ciężko było mi utrzymać tego słonia w rękach. Z czasem zaczęłam się jednak przyzwyczajać, chociaż na drugi dzień miałam zakwasy w rękach. Szok, bo wcale nie mam aż tak bardzo złej kondycji.
Autofokus miodzio, wszystko szybko łapało ostrość, lustro podnosiło się mega cicho, a serie zdjęć to przyjemna praca z karabinem. Czasem brakowało mi w tym obiektywie szerszego kadru, zwłaszcza że z 300mm korzystałam rzadko.

Organizacja

Porównując organizację dla mediów na stadionach Wisły Kraków, Cracovii, Lecha Poznań, Śląska Wrocław i Legii Warszawa, Legia zdecydowanie wygrywa. Profesjonalizm to słowo, które mówi wszystko. Nie musiałam o nic pytać, ludzie którzy zajmowali się przyjmowaniem mediów byli uprzejmi, sami kierowali do odpowiednich pomieszczeń i wskazywali drogę na płytę boiska. Nawet jak zgubiłam się w kuchni, gdzieś w podziemiach, nikt nie krzyczał i z uśmiechem wyprowadzono mnie do miejsca, w które chciałam się dostać. Nie sprawdzano też chamsko akredytacji. Było też dużo jedzenia, picia i innych dobrodzejstw, z których nie skorzystałam, bo nie zdążyłam ;) Myślę, że część z tego wynika z sytuacji finansowej klubu, ale i tak musiałam ich pochwalić. 
Natomiast na Śląsku Wrocław szybko skończyła się herbata (nigdy nie doceniałam tak ciepłego napoju, jak po staniu przez 45 minut w jednym miejscu robiąc zdjęcia, o tej porze roku), był tragiczny dostęp do prądu, kontrolowane było wszystko, nawet winda nie jeździła bez pani, która ją uruchamiała (nie muszę mówić, że jak zabrakło na chwilę pani, to wszystko stało w miejscu? Bo dostępu do schodów również nie było), nikt nie wiedział jak mogę dostać się na płytę boiska, bo miałam taką akredytację, a nie inną, ale chociaż internet szybko działał. 
Inne stadiony nie wywołały we mnie większych wrażeń jeśli chodzi o organizację, albo po prostu nie pamiętam co się tam wyprawiało. Legia i Śląsk były obok siebie, do tego były bardzo kontrastowe.

Galeria

Standardowo, link do całej galerii znajduje się pod zdjęciem :)

Zobacz całą galerię
Co myślicie? :)
Czytaj więcej...

czwartek, 11 lutego 2016

ZDJĘCIA: Górnik Zabrze - wiosenna prezentacja zawodników 2016

Tak jak wspomniałam na facebooku, miałam wczoraj okazję robić zdjęcia na wiosennej prezentacji zawodników Górnika Zabrze. Zdjęcia zostały umieszczone na roosevelta81.pl, więc tak jak poprzednim razem, poniżej wrzucam link do galerii na ich stronie, żeby nie powielać kilka razy tego samego.

Pierwsze kilka zdjęć cykałam w JPEGach, bo wiedziałam, że mój aparat nie wyrobi w seriach zdjęć jeśli włączę zapis RAW, ale z racji tego, że oświetlenie dawało wiele do życzenia - postanowiłam zaryzykować i włączyłam to, co należało. Były momenty, w których czerwona lampa w aparacie świeciła się tak długo, że doprowadzało mnie to do szału, ale gdyby nie ta decyzja, ze zdjęć nic by nie zostało ;) Możliwe, że straciłam kilka ciekawych kadrów, ale jak na mój pierwszy raz w takich warunkach, myślę że wyszło całkiem nieźle. Używałam tylko 50mm f/1.8 :)

Swoją drogą, impreza była jak najbardziej udana. Ponoć najlepsza w porównaniu do ostatnich lat :)

ZOBACZ CAŁĄ GALERIĘ
Wystarczy kliknąć na link pod zdjęciem :) co myślicie? :)

Do napisania! :)
Czytaj więcej...

niedziela, 7 lutego 2016

ZDJĘCIA: Sesja portretowa z Patrycją - mój pierwszy raz

Mój pierwszy raz na świadomej sesji z kimś żywym zaowocował efektami widocznymi poniżej. Miałam różne wizje na różne kadry, o części z nich zapomniałam, więc to będzie nauczka dla mnie na przyszłość, żeby jeszcze dokładniej zaplanować czas spędzony na robieniu tego typu zdjęć. 
Z wielu, moim zdaniem, dobrych zdjęć wybrałam kilka najlepszych.
Następnym razem jeszcze bardziej skupię się na łapaniu ostrości i chyba zdecyduję się na zmniejszenie czasu otwarcia migawki na rzecz wyższego ISO :)





ostrość gdzieś uciekła, ale jakoś tak lubię te zdjęcie


Czytaj więcej...

poniedziałek, 1 lutego 2016

Dramatyczne zdjęcia (dramatic photos) - malowanie światłem

Z racji tego, że dopadł mnie totalny brak czasu, a bardzo chciałam wypróbować sposób Michała z fotobłysk.com na dramatyczne zdjęcia, postanowiłam pobawić się długim czasem naświetlania i bardziej statystycznymi zdjęciami w zaciszu swojego domu.
Domowe studio to coś, co do mnie mocno przemawia, ale z racji tego, że jeszcze nie zdecydowałam się na zakup statywu, bywa po prostu ciężko z ustawieniem aparatu względem przedmiotu, który chcę fotografować. Jak tylko rzucę kosztowne fastfoody, zainwestuję w statyw ;)

Gdybym nie wpadła na bloga Michała, nigdy bym nie wymyśliła, że w taki sposób można zrobić tego typu zdjęcia. Dramatyczne fotografie zawsze kojarzyły mi się z profesjonalnym studio (albo przynajmniej takim, w którym fotograf ma statyw) i z profesjonalnym oświetleniem (przeważnie softboxy, które też stoją na statywach) ;) okazało się, że można wykorzystać do tego celu swój telefon i aplikację latarki, która zamienia ekran telefonu w wielką białą plamę (zamiennie można mieć w galerii po prostu biały obraz). 


Ale jak?


Chodzi o to, żeby ustawić przedmiot na ciemnym, jednolitym tle, ustawić w aparacie długi czas naświetlania i oświetlać białym światłem z telefonu przedmiot, który fotografujemy.

Zajęło mi to jakieś 15 minut, w których zaliczyłam milion prób ustawienia prawidłowej ekspozycji, mnóstwo zmian obiektywów (bo przecież mam ich aż dwa) i poprawianie mojego "statywu" z książek. Poświęciłam niewiele czasu, a wyszło całkiem znośnie. Jak tylko zaopatrzę się w statyw, będę więcej eksperymentować ze światłem. 

Efekt?

ISO 200, 50mm, f/22, 20s
Zdecydowanym błędem było nie wyczyszczenie pada przed zrobieniem zdjęcia, ciężko usunąć tak wiele kurzu w LR i PS, co zresztą widać :P całkowicie czarne tło pewnie też by dało totalnie lepszy efekt (u mnie widać szary brystol), ale wiadomo o co chodzi, próbujcie i chwalcie się jak Wam wyszło :)
Czytaj więcej...

piątek, 1 stycznia 2016

Before & after #1

W poprzednim poście wspomniałam o tym, że uwielbiam oglądać u innych fotografów (zarówno u amatorów jak i profesjonalistów) serie "before&after". Wynika to z tego, że uświadomiłam sobie przez to, że nie ma nic złego w poprawieniu kontrastu na zdjęciu czy na zwiększeniu nasycenia kolorów. Ważne jest jedynie to, żeby czuć granicę między byciem fotografem, a grafikiem. 

Dziś pokażę Wam jak wybrnęłam z post-processingu zdjęć, które zrobiłam kilka dni temu. Wszystkie zdjęcia były w formacie RAW, więc wymagały wywołania i podstawowej edycji.





I jak? Co myślicie? :)
Czytaj więcej...

wtorek, 29 grudnia 2015

ZDJĘCIA: Zachód słońca w Beskidach

Z racji tego, że okres świąteczny to przede wszystkim czas odpoczynku i często spędzanie każdej wolnej chwili biernie, postanowiłam zrobić coś aktywnego i z premedytacją czekałam na zachód Słońca z Beskidzie Żywieckim. Wszystko po to, żeby móc uchwycić kilka przyjemnych dla oka widoków, bo w ostatnim czasie było tu naprawdę magicznie :)

Plany były wielkie i ambitne, a wyszło jak zwykle. Na Facebooku żaliłam się Wam, że większość z pozoru udanych kadrów okazała się po prostu nieostra. Mimo wszystko chciałabym się z Wami podzielić tym co udało mi się odratować, a w następnym poście będziecie mogli zobaczyć jak zdjęcia wyglądały prosto po zgraniu na komputer. Uwielbiam serie "before&after" :)

Tym razem też postawiłam na RAWy :)

Zachód Słońca w Beskidach

Zachód Słońca w Beskidach

Zachód Słońca w Beskidach

Zachód Słońca w Beskidach

Czytaj więcej...

sobota, 26 grudnia 2015

Serwis ASUS - jeśli zepsuł ci się komputer

Ostatnie pół roku było dla mnie kompletną katastrofą. Totalnie nic nie szło po mojej myśli, na każdym kroku spotykały mnie niemiłe niespodzianki, no i na dodatek moje dwa komputery postanowiły zrobić mi na złość i się zwyczajnie zepsuć.

Mój staruszek, któremu życie podarowała Toshiba, zmarł po 4 intensywnych latach. To znaczy może nie do końca zmarł, bo padł mu tylko dysk, ale wspólnie z ogarniętym komputerowo bratem stwierdziliśmy, że lepiej zainwestować w nowy komputer niż wybudzać ze snu coś, co i tak ma słabe wnętrze. Zaczęły się więc wielkie poszukiwania nowego laptopa. Przez chwilę zaczęłam nawet zastanawiać się nad MacBookiem, byłam gotowa wyskoczyć z grubej gotówki na rzecz Retiny, ale kiedy porównałam parametry jakiegokolwiek MacBooka, z komputerami, które są dedykowane dla graczy (a więc są wydajne i grafika też całkiem ładnie śmiga), przy dwa razy lepszych wnętrznościach i dwa razy niższej cenie, stwierdziłam, że rezygnuję z Appla.
Po długich poszukiwaniach, kupiłam coś, co nie jest moim wymarzonym ideałem, ale też śmiga. Od tej pory miał napędzać mnie ASUS.

Dlaczego z ratunkiem miał mi przyjść serwis ASUSA?


Po niespełna miesiącu nie chciał się włączyć. Nie upadł, nie zalał się, nie wydarzyło się nic, co mogłoby przyczynić się do tego, żeby moje nowe maleństwo nie chciało się włączyć. Diody zapalały się na chwilę, komputer brzmiał tak jakby było w nim jakieś zwarcie i cisza. Mało tego, kilka razy się włączył jak próbowałam go uruchomić w innej pozycji niż standardowa, kiedy go przechylałam, parę razy pojawiał się komunikat o możliwości awaryjnego uruchomienia systemu z powodu nagłego wyłączenia się komputera. Wtedy byłam pewna, że podziało się coś z mechaniką. Zadzwoniłam do serwisu. Oczywiście standardowa procedura - niech pani naciśnie guzik, niech pani podłączy do prądu. Po odklepaniu tych regułek, pan z słuchawki powiedział mi jak zgłosić mój sprzęt na naprawę gwarancyjną (bo gwarancja oczywiście była), zrobiłam tak jak powiedział, zapakowałam komputer najładniej jak potrafiłam, na drugi dzień przyjechał kurier i zabrał paczuszkę. I od tamtej pory nie widziałam swojego maleństwa przez półtorej miesiąca. 

Jak oceniam serwis?


Wielki plus dla ASUSA za to, że mogłam monitorować każdy ruch, który podział się z moją paczką, a później z naprawą komputera. Kolejną zaletą jest to, że klient jest na bieżąco informowany o ważniejszych zmianach przez SMS i na maila, tak więc nie ma możliwości przeoczenia czegoś, co dotyczy naszego wcale nietaniego sprzętu. Moja naprawa po tygodniu zawiesiła się i cały czas widniał komunikat o treści "nie mamy części potrzebnych do naprawy Twojego komputera". Systematycznie dostawałam taką samą wiadomość na telefon i maila, gdzie było napisane, że naprawa przedłuży się o 12 dni, ze względu na brak części. Codziennie 12 dni. Po około 20 dniach dostałam maila od pracownika serwisu, który zaproponował mi rozwiązanie, które nazwane było "rozliczeniem drogą sprzedaży". Totalnie nie wiem co to znaczy, bo nie zostało to wyjaśnione w wiadomości, ale mogę się domyślać, że chodziło o zamianę sprzętu na nowy. Zaznaczone było tylko to, że danych ze swojego komputera nie odzyskam, jeśli zgodzę się na taką formę kompromisu. Mało tego, miało to trwać ok. 4 tygodni, co nie do końca mi odpowiadało. Odpisałam, że chcę czekać, aż naprawa mojego sprzętu będzie możliwa i czekałam dzielnie dalej. W międzyczasie dostałam kilka kolejnych wiadomości dotyczących tego, że części będą mieli za 12 dni i 22 grudnia, ni z tego, ni z owego, dostałam list przewozowy! :) komputer był u mnie następnego dnia, z czego jestem zadowolona :)
Po ponad miesiącu rozłąki ze swoim osobistym komputerem, nie bardzo wiedziałam w czym nadrabiać zaległości. Zabrakło mi sprzętu w najgorszym możliwym momencie, ale jakoś sobie poradziłam i teraz nie potrafię się odnaleźć w tej sytuacji. Pomijając straty "psychologiczne", nie została mi też przedłużona gwarancja, a o takich przypadkach jak mój, przeczytałam kilkakrotnie na oficjalnej stronie ASUSA na Facebooku. Nie bardzo wiem też jak mam ogólnie ocenić serwis, ale w subiektywnym odczuciu jest to mocno naciągane 3/5. 

Wcześniej przeszukałam cały Internet na temat tego jak działa serwis tej firmy i nie znalazłam informacji, które by mnie zadowoliły. Dlatego piszę ten post. Także podsumowując: z pozoru wszystko jest tak jak być powinno, ale jednak czegoś brakuje. Szczególnie polecam poczytać co słychać u nich na FB, tamte opinie zbiły mnie z tropu w ogólnej ocenie, więc dają do myślenia. Tak myślę ;)

Do osiągnięcia niezwykłego jeszcze trochę brakuje, ale mimo wszystko nie zniechęcałabym się od razu i być może zaufałabym :)


Czytaj więcej...