Jakiś czas temu byłam (właściwie nadal jestem) w posiadaniu aparatu hybrydowego SONY DSC-HX300. Szczerze przyznam, że do jego zakupu podkusiło mnie to, że ma profesjonalny wygląd i literka "M" na pokrętle wyboru trybów. Wiem, głupota. Ale wtedy nie myślałam, że ta literka tak bardzo mnie pochłonie i będę chciała spróbować czegoś, co da mi większe możliwości. Bo SONY jest świetny, naprawdę. Ale dla kogoś, kto woli robić zdjęcia okazyjnie. No i minusem okazały się baterie paluszki zamiast zwykłego akumulatora. A ja, wiecie, chciałam kombinować i potrzebowałam dużo prądu.
Dlatego przejrzałam cały Internet w poszukiwaniu taniej i dobrej lustrzanki. I znalazłam Canona 1200d. O tym, dlaczego zdecydowałam się na 1200d, a nie na 600d, albo na któregoś z Nikonów, opowiem innym razem. Bo ten kawałek tekstu, który udało mi się właśnie napisać jest tym pominiętym wstępem do tego najważniejszego: założyłam tego bloga, bo po prostu chcę kontrolować swój postęp w robieniu zdjęć (o ile taki będzie) i ewentualnie chciałabym w możliwie prosty sposób przekazać komukolwiek swoją wiedzę. Brakuje mi takich blogów, więc dlaczego sama miałabym takiego nie założyć i mimowolnie doskonalić się przez to w swoim "fachu"? :)
+ od sierpnia 2015 posiadam również obiektyw 50mm f/1.8
0 komentarze:
Prześlij komentarz