W poprzednim poście wspomniałam o tym, że uwielbiam oglądać u innych fotografów (zarówno u amatorów jak i profesjonalistów) serie "before&after". Wynika to z tego, że uświadomiłam sobie przez to, że nie ma nic złego w poprawieniu kontrastu na zdjęciu czy na zwiększeniu nasycenia kolorów.
Ważne jest jedynie to, żeby czuć granicę między byciem fotografem, a grafikiem.
Dziś pokażę Wam jak wybrnęłam z post-processingu zdjęć, które zrobiłam kilka dni temu. Wszystkie zdjęcia były w formacie RAW, więc wymagały wywołania i podstawowej edycji.
I jak? Co myślicie? :)